O logice i homeopatii

Data publikacji: 15.2.2005   |  Autor: dr n. filoz. Dorota Rybarkiewicz

1. WSTĘP

Dr Stuart M. Close w „Wykładach i esejach o filozofii homeopatii” (Lectures and Essays on Homeopathic Philosophy) stwierdza, że sukcesy w przepisywaniu leku, jakie odnosili niektórzy homeopaci, były wynikiem stosowania przez nich określonych zasad myślenia. Nikt jednak zasad tych nie sformułował expressis verbis. Sugeruje więc on, aby zapoznać się z logiką i w ten sposób znaleźć metodę poprawnego rozumowania zapewniającego trafny dobór leku. Sam wskazuje na związek indukcji (kanonów Milla) z myśleniem homeopatów. Związki homeopatii z logiką są jednak o wiele głębsze; tutaj wskażemy na niektóre z nich.

Większość z nas przez całe życie używa logiki bez znajomości jej reguł. Na logice oparte jest myślenie i związany z nim język, a one z kolei stanowią tworzywo naszej wiedzy. Logikę porównuje się często do szkieletu - niewidocznego, ale koniecznego elementu, bez którego gmach wiedzy by runął. Logika jest sztuką poprawnego myślenia, ale co to znaczy myśleć? Logicy zwracają uwagę na niezwykle złożony proces zwany rozumowaniem. W nim splecione są dwa aspekty: konceptualizacja oraz wnioskowanie. Konceptualizacja to proces tworzenia pojęć, wnioskowanie natomiast polega na dobieraniu następstw do zdań uznanych już za prawdziwe. Oba procesy, a zwłaszcza fakt, że niejednakowo jesteśmy w nich wprawieni, odpowiadają za to, że różnimy się poglądami, choć poznajemy ten sam świat.

Między homeopatią (jak i każdą nauką) z jednej strony, a logiką z drugiej zachodzić mogą zależności dwojakiego rodzaju. Po pierwsze tzw. zależność logiczno-formalna polegająca na tym, że wzajemne relacje między pojęciami zawartymi w tezach i między tezami homeopatii powinny być zgodne z prawami logiki. Po drugie, zależność logiczno-materialna, która polega na tym, że homeopatia może stosować rezultaty badań logiki celem poznania własnego przedmiotu oraz celem sfomułowania pewnych norm postępowania. W pierwszej części charakteryzujemy podstawy homeopatii od strony zależności formalnej, natomiast w drugiej wskażemy na niektóre zależności materialne; każde z tych ujęć zawiera wątki dotyczące zarówno konceptualizacji jak i wnioskowania.

 

2. ZALEŻNOŚĆ LOGICZNO-FORMALNA

Zależność ta oparta jest na postulacie, aby relacje między pojęciami w tezach i między samymi tezami były zgodne z prawami logiki. Logika nakłada na wspomniane relacje warunki poprawności. Należą do nich między innymi kryteria poprawności definicji pojęć, relacji między ich zakresami oraz niesprzeczność tez. Ich poznanie pozwoli nam przekonać się, czy powyższy postulat jest spełniony. Dokładne prześledzenie bogatej literatury homeopatycznej pod tym kątem znacznie przekracza ramy tego artykułu - weźmiemy pod uwagę kilka głównych pojęć i praw homeopatii sięgając przede wszystkim do dzieł Hahnemanna.

Prawa
Na początek zauważmy, że żywa dyskusja wybuchająca od czasu do czasu między zwolennikami homeopatii a jej przeciwnikami zdaje się przypominać spór prowadzony przez instrumentalistów i zwolenników realizmu na gruncie filozofii nauki. Argumenty instrumentalistów można krótko ująć parafrazując Iana Hackinga: jeżeli możemy użyć jakiejś rzeczy (np. leku), za pomocą którego możemy wpływać na naturę, to ta rzecz musi być realna. Realiści zaś twierdzą (parafrazując tym razem Nancy Cartwright), że jeżeli akceptujemy wyjaśnienie, że coś (np. poprawa zdrowia) jest spowodowana przez daną rzecz, to musimy akceptować realność tej rzeczy; a tak przecież być nie musi. Istota sporu zdaje się sprowadzać do dwóch odmiennych stanowisk: pierwsze głosi, że teorie mają być użyteczne (“To działa!”); drugie natomiast, że to prawda jest ich celem (“To nie ma prawa działać!”, bo przyczyna nie musi być realna). Długotrwałość sporu o homeopatię świadczyć może o trudności uzgodnienia powyższych wyjściowych założeń.

W tej części artykułu ograniczymy się do zaprezentowania głównych praw homeopatii, natomiast założenia czy tezy związane ze sposobem wyjaśnienia zdrowia, choroby i działania leku (istotne, o ile determinują funkcje poznawcze) zostaną omówione w dalszej części. Prawa homeopatii będąc prawami empirycznymi dotyczą zawsze jakiegoś realnego stanu rzeczy w przyrodzie. Prawa tego typu opisują związki między obserwowalnymi - dostępnymi zmysłom - własnościami przedmiotów i formułowane są na podstawie jednostkowych zdań obserwacyjnych. Fundamentalnym prawem homeopatii jest prawo podobieństwa. Schematem jednostkowego zdania obserwacyjnego stojącego za tym prawem jest koniunkcja dwóch zdań:

A) Substancja x wywołuje u zdrowej osoby z symptomy s1,...sn. B) Substancja x podana osobie y z symptomami s1,...sn prowadzi do poprawy jej stanu zdrowia”.
W najogólniejszym sformułowaniu prawo podobieństwa ma postać zdania warunkowego (twierdzenia uznawane za prawa dają się na ogół sprowadzić do zdań warunkowych), mianowicie:

P1) Zawsze jeżeli substancja x ma własność A, to ma również własność B.

W świetle powyższego tzw. prawo indywidualizowania (zob. np. Vithulkas) nie jest właściwie prawem, lecz twierdzeniem wynikającym z fragmentu prawa podobieństwa dotyczącego własności B. Z definicji, rozpatrywanie symptomów charakterystycznych dla konkretnej osoby i dobranie na tej podstawie najbardziej dopasowanego leku jest podejściem indywidualnym.

Ściśle związane z prawem podobieństwa jest prawo pojedynczej dawki mające formę następującego zalecenia: pacjent za każdym razem powinien otrzymać tylko jeden pojedynczy prosty lek (”only one single simple medicine should be given to the patient at one time”, § 272). Prawo to jest zarazem prawem natury, jak i logicznym następstwem prawa podobieństwa, na co zwraca uwagę Hahnemann w § 273. Jako prawo natury zostało ono sformułowane na podstawie zdania obserwacyjnego o postaci:

C) Pojedyncza dawka jednej sprawdzonej substancji x podana osobie y prowadzi do poprawy jej stanu zdrowia.

Z tej racji, że lek podaje się zgodnie z prawem podobieństwa (między objawami wywołanymi u ludzi zdrowych w wyniku prób lekowych a objawami chorobowymi u pacjenta) pełne brzmienie schematycznego zdania obserwacyjnego jest następujące:

C1) Pojedyncza dawka jednej substancji x wywołującej u osoby zdrowej symptomy s1,...sn, podana osobie y o symptomach chorobowych s1,...sn prowadzi do poprawy jej stanu zdrowia.

Prawo pojedynczej dawki, jak widać, jest zatem szczególnym przypadkiem prawa podobieństwa oraz jego następstwem przy dodatkowym spostrzeżeniu, że “suma” leków nie równa się sumie ich symptomów. Na podstawie znajomości obrazów poszczególnych leków nie można zatem wnioskować, że podanie ich razem będzie po prostu odpowiadało większemu zakresowi objawów. (por. § 274)

Uszczegółowieniem prawa podobieństwa jest w praktyce homeopatii prawo potencjonowania leków ustalające sposób przyrządzania dawki optymalnie działającej tj. najskuteczniejszej i o najmniejszych działaniach niepożądanych. Podobnie jak w poprzednim przypadku jego podstawę stanowi koniunkcja schematów jednostkowych zdań obserwacyjnych:

D) Substancja x, jest w dawce (potencji) p.

E) Substancja x, w dawce p powoduje u osoby y poprawę zdrowia najdelikatniej i najszybciej (§ 279).

Samo prawo także ma ogólną postać zdania warunkowego:

P2) Zawsze jeżeli substancja x ma własność D, to ma również własność E.

Jest to prawo czysto empiryczne, którego sformułowanie wymaga bardzo wielu eksperymentów i obserwacji. W praktyce prawo to wzbogaca się o jeszcze jeden czynnik mianowicie klasyfikację pacjenta zależnie od jego kondycji, natężenia objawów, wieku itp. Aktualnie, jak się wydaje, prawo to nie zostało ustalone w pełnym zakresie dla wszystkich powszechnie używanych leków homeopatycznych, ani dla różnych klas pacjentów. Niemniej sama zależność nie budzi wątpliwości i wyznacza dalszy kierunek badań.

Czy powyższe prawa homeopatii mogą nosić miano praw naukowych? Ze wszystkich wymagań stawianych zazwyczaj prawom spełnione są:

  • warunek ogólności: wszystkie prawa są twierdzeniami ogólnymi w tym sensie, że ich zasięg czasowo-przestrzenny jest nieograniczony - dotyczy wszystkich obiektów czy zjawisk, o których mowa w twierdzeniu niezależnie od tego kiedy i gdzie występują.
  • warunek otwartości tzn. prawo dotyczy także zjawisk dotąd nie poznanych - można na jego podstawie przewidywać nowe zjawiska;
  • warunek nierównoważności skończonej klasie zdań jednostkowych.

Natomiast nie spełnione są:

  • warunek dotyczący przynależności do twierdzeń uznanych jakiejś nauki empirycznej;
  • warunek, że ma być ono wyjaśnione przez teorię uznaną w danej nauce lub wyjaśniać ze swej strony pewne inne prawa (rozwój fizyki może ta sytuacje odmienić).

Zastosowanie danego prawa w celach praktycznych, czyli dla skutecznego działania i przewidywania, wymaga najczęściej odwołania się do dodatkowych przesłanek. Stanowią je informacje dotyczące opisu stanu (pacjenta), czyli tzw. warunki początkowe. Tak więc, oczywistym jest, że chcąc na podstawie prawa podobieństwa znaleźć sposób skutecznego leczenia (lek, potencję, częstotliwość podania) i konkretnie przewidzieć jego przebieg, należy zgromadzić odpowiednią wiedzę o pacjencie. Od jej doboru i zakresu zależy sukces w stosowaniu konkretnego prawa. Zdarza się, że zbyt pochopnie odrzuca się prawo, podczas gdy należy jedynie uzupełnić warunki początkowe.

Pojęcia
U podłoża każdego rodzaju wiedzy leży siatka pojęciowa tworzona (i przyswajana) w procesie konceptualizacji. Siatka pojęciowa w homeopatii rozwarstwia się na “praktyczną” - która wysuwa się na pierwszy plan w bezpośrednim kontakcie z pacjentem oraz “teoretyczną” - związaną z ogólną teorią choroby i leczenia. Warstwa praktyczna składa się po prostu z pojęć-leków, natomiast teoretyczna z pojęć charakterystycznych dla medycyny w ogóle. Skuteczność działań w homeopatii zależy od stopnia znajomości obu.

Konceptualizacja
Siatka pojęciowa używana w codziennym wywiadzie związana jest ściśle z wiedzą praktyczną, która umożliwia dobór leku. Zanim jednak ktokolwiek będzie w stanie dokonać udanego wyboru leku, co polega na umiejętności sprawdzania, czy dana jednostka podpada pod dane pojęcie (tj. lek), musi sam dobrze to pojęcie (lek) znać. Wcześniej musiał zatem nastąpić proces konceptualizacji. Proces ten może przebiegać rozmaicie. Na przykład, wiele pojęć wprowadzanych jest do języka metodą poglądową, tzn. przez wskazanie obiektu w jakiś sposób egzemplifikującego owo pojęcie. „To jest krzesło” mówiono nam wielokrotnie wskazując na odpowiednie przedmioty i za którymś razem sami bezbłędnie rozpoznaliśmy krzesło. Podobnie, można by mieć nadzieję, że wskazanie na pacjentów reprezentujących np. typowy stan Sulphur zaowocuje umiejętnością rozpoznawania osób tego typu, czyli przyswojeniem sobie pojęcia „Sulphur”. Praktycznie jest to niewystarczające, między innymi ze względu na brak możliwości swobodnego obserwowania pacjentów w różnych sytuacjach życiowych w odpowiednio długim czasie, jak i być może rzadkie występowanie niektórych typów.

Innym sposobem wyrobienia sobie pojęcia jest, w przypadku homeopatii, poddanie się próbie lekowej przez samego lekarza. Naoczność i bezpośredniość doznań są gwarantem poznania. Jednak i ta metoda niesie ze sobą ograniczenia. Po pierwsze, nie sposób przetestować samodzielnie wszystkich leków; po drugie, liczba symptomów może być zbyt uboga, aby w pełni zdać sobie sprawę ze stanu charakterystycznego dla leku. Ponadto pojawia się pytanie, na ile własne, z konieczności niepełne, doznania pozwolą później na uchwycenie istoty podobieństwa.

Z drugiej strony można poznawać pojęcia przez definicje, czyli w tym przypadku słowny opis wyniku prób lekowych. Znowu pojawia się nadzieja, że przyswojenie sobie, niestety, dość długiego i złożonego opisu powinno natychmiast prowadzić do wskazania pacjenta podpadającego pod określone pojęcie tak, jak np. bezbłędnie odróżniamy trapez od innych figur geometrycznych na podstawie jego definicji. Na pytanie, czy tak jest odpowiedzieć mogą tylko praktycy. Stale rosnąca liczba szkół homeopatii, każda uznająca inny klucz do rozpoznawania pacjentów i leków, świadczy o ciągłym poszukiwaniu najefektywniejszego sposobu przyswajania pojęć-leków. Czy komputery mogą przynieść rozwiązanie tej sytuacji?

Pojęcie leku-typu
Świat rzeczywisty jest nieskończenie urozmaicony, nie jesteśmy jednak w stanie posługiwać się nieskończenie rozległym słownikiem. Nie upieramy się przy najdrobniejszych uchwytnych różnicach, lecz interesują nas raczej względne podobieństwa. Zatem jakie stoją przed nami drogi, gdy stykamy się z obiektem, który nie odpowiada dokładnie sensowi żadnej z nazw w naszym zasobie słownika? Możemy oczywiście nic nie powiedzieć (granice języka są granicami mojego świata) a postąpimy tak, gdy sporny obiekt nie będzie przypominał w ogóle żadnego obiektu z naszych wzorców. Ale jeśli wystarczajaco dobrze przypomina on sens którejś z nazw, stosowne jest użycie tej nazwy; wówczas jednak upraszczamy swoistość tego obiektu i tym samym zobowiązujemy się do takiego sposobu widzenia go, który mieści się w danym pojęciu.

Również w przypadku ludzi podkreśla się ich indywidualność i niepowtarzalność. A jednak teorie traktujące o ludziach, szukają podobieństw między poszczególnymi osobami. One to pozwalają budować samą teorię, klasyfikować, wyróżniać typy. Celem jest porządkowanie poznawanego świata między innymi w celu podejmowania skutecznych wobec niego działań. Na całą Materia Medica można spojrzeć jak na typologię pacjentów.

Klasa i typ to pojęcia używane często zamiennie, lecz w sensie stricto zachodzi miedzy nimi istotna różnica - spełniają one inne warunki formalne. Klasyfikacja to podział logiczy, jest poprawna o ile podział ten jest:

zupełny - podział jest zupełny, gdy suma podzakresów, na które podzieliliśmy dany zakres, równa jest zakresowi dzielonemu np. podział ludzi na synów i córki jest zupełny (ponieważ każdy człowiek jest albo jednym albo drugim), natomiast nie jest zupełny podział na ojców i matki (bo nie każdy jest rodzicem);
rozłączny - podział jest rozłączny, gdy podzakresy, na które podzieliliśmy dany zakres wzajemnie się wyłączają, np. podział ludzi na lekarzy i na nie-lekarzy jest rozłączny (nie można jednocześnie być i nie być lekarzem), a na lekarzy i pacjentów nie (bowiem lekarz może być pacjentem);
dokonany według tego samego kryterium - kryterium podziału to właściwość przedmiotów dzielonych, którą mamy na względzie, kiedy dokonujemy klasyfikacji np. wyróżnienie jednej grupy ludzi ze względu na ten sam zawód, a drugiej ze względu na płeć nie jest podziałem dokonanym według tego samego kryterium ( i co za tym idzie podział ten nie jest ani zupełny ani rozłączny): nie jest to więc przykład klasyfikacji.
W ramach tej samej klasy zachodzi relacja równoważności (tj. zwrotność, symetryczność, przechodniość) oraz spójność (oczywiście ze względu na określone kryterium).

Natomiast pojęcia typologiczne powstają przez wyróżnienie pewnych elementów wzorcowych, rzeczywistych lub skonstruowanych myślowo, i po określeniu wszystkich innych elementów zbioru przez stopień podobieństwa do owych wzorców, a więc za pomocą pewnej relacji porządkującej.

W praktyce typ bywa ustalany na podstawie pewnych lub nawet jednego uderzającego egzemplarza, traktowanego jako wzór, prototyp. Na podstawie wzoru ustala się zasięg typu, czyli włącza do typu te człony szeregu, które są wzorowi najbliższe. Jest to postępowanie odmienne niż w klasyfikacji, w której do klasy włącza się zjawisko na podstawie zasady, a nie wzoru, czyli zasięg ustala się formalnie, a nie intuicyjnie, przez podobieństwo. Ponadto przynależność do klasy nie jest kwestią stopnia, klasy są ostro wyodrębnione, typy zaś nie. Obok przypadków charakterystycznych są w typie również te, które realizują typ w mniejszym stopniu.

Relację podobieństwa charakteryzuje symetryczność i zwrotność. Jeśli z listy trzech warunków charakteryzujących stosunki równościowe skreślimy warunek przechodniości, to otrzymamy relację podobieństwa. Zatem każda równość jest podobieństwem, ale nie odwrotnie. Praktycznie rzecz biorąc można traktować podobieństwo przedmiotów jako ich równość pod pewnym względem, w pewnych wyróżnionych aspektach. I tak można wyróżnić typy ze względu na cechę(y) dystynktywne, albo ze względu na dystynktywną koniunkcję cech.

Czy podobieństwo jest przechodnie?

Jeśli a jest podobne do b (zawsze ze względu na x) i b jest podobne do c (ze względu na x) to a jest podobne do c (ze względu na x) - jest to podobieństwo ze względu na...)

Natomiast bezwzględne (bez względu na x) podobieństwo nie jest przechodnie: wówczas dwie osoby realizujące typ w mniejszym stopniu mogłyby należeć do tego samego typu i nie podzielać żadnych cech konstytucyjnych dla danego leku. Tak może być przy założeniu, że pacjent może mieć tylko część symptomów i że nie ma symptomów, które musi mieć w sposób konieczny, aby dany lek był dla niego odpowiedni.

       A                    B

                Z

Paradoks - przynależenie do tego samego typu, bez posiadania wspólnych cech, nie będąc do siebie podobnym: A jest podobne do Z ze względu na x; B jest podobne do Z ze względu na y i x?y=?.

Lek jest pojęciem typem charakteryzowanym przez zbiór cech. Cechy można uporządkować według następujących kryteriów jakościowych:

- częstotliwości występowania - od cech najbardziej typowych do nietypowych, cechy typowe to występujące w przypadku, powiedzmy, 80% - 100% prób lekowych. Typowość cech jest stopniowalna.

- swoistości tzn. cecha wyróżniąjąca pojawia się wyłącznie w tym typie. Można też przyjąć istnienie słabych cech wyróżniąjących, jeżeli cechy te pojawiają się nie w jednym typie leku, ale występują dość rzadko. Słabe cechy wyróżniające są również stopniowalne.

(występowanie w 2, 3, 4...itd. lekach; można tu przyjąć górną granicę mającą znaczenie praktyczne)

Cecha jednocześnie typowa i wyróżniająca jest cechą znaczącą.

Założenia:

1. Założenie możliwości doboru leku dla każdej osoby.

Dla danego pacjenta (i, i?I) istnieje lek (m, mM) taki, że między pacjentem a lekiem zachodzi relacja podobieństwa (P) polegająca na współposiadaniu cech.

(p1, ...pn p?P). Czy założenie to może nie być w jakimś przypadku spełnione?

2. Założenie, że dla danej osoby istnieje tylko jeden dobrany lek (np. konstytucyjny).

Zbiór pacjentów złożony jest z rozłącznych podzbiorów stanowiących typologie. Każdy podzbiór może byc nazwany nazwa leku, który jest konstytucyjny dla danej grupy osób.

W wersji mniej idealistycznej (słabszej) założenie to glosi, że tylko w danym momencie (t) istnieje dla danej osoby jeden odpowiedni lek. Konsekwentnie zbiór pacjentów złożony jest z rozłącznych podzbiorów tylko w chwili t.

Wersja tego założenia stanowiaca, ze zbiór pacjentów nie jest rozłączny tzn. istnieje więcej niż jeden dobrany lek dla danej osoby (w danym momencie) jest niezgodna z istotą podobieństwa, które jest stopniowalne. Teoretycznie istnieje maksymalne podobieństwo, ale ze względu na ograniczenia naszych funkcji poznawczych często nie jesteśmy w stanie go odkryć. Przyczyna tego stanu rzeczy zdaje się tkwić w fakcie, że praktyczne poczynania prowadzące do stwierdzenia podobieństwa cechuje asymetryczność. Z tego powodu należy mówić tu raczej o porównywaniu (pacjenta do typu-wzoru) niż o obiektywnym podobieństwie. Asymetryczność łączy się z przesunięciem pola uwagi z jednych cech na inne zależnie od „kierunku” porównywania. Najłatwiej zilustrować to zjawisko banalnym przykładem, w jednym kierunku porównując psa do osła („Jego pies to osioł”), gdzie widzimy upór; w drugim osła do psa („Jego osioł to pies”), gdzie na pierwszy plan wysuwa się inna cecha - wierność. Nikt nie myśli o czterech nogach i ogonach.

W procesie porównywania dobrze jest zdać sobie sprawę z pewnej hierarchii cech.

Cechy:

A - mamy sami z siebie

B - nabyte pod wpływem nieobecnego już czynnika zewnętrznego

C - nabyte pod wpływem wciąż obecnego czynnika zewnętrznego (może by zniknęły, gdyby czynnik ów ustał).

Odróżnienie AB/C wydaje się ważne, odróżnienie A i B jest chyba w praktyce niemożliwe. Chociaż cechy A mogłyby zostać uznane za konstytucyjne.

Każdy obiekt należy do jednego i tylko jednego typu ( w przypadku pacjenta w danym momencie). Każdy obiekt opisany jest przez zespół cech. Poszczególne opisy jednostkowe obiektu mają postać zdań spostrzeżeniowych o postaci schematu:

“i jest t”

gdzie i nazywa i denotuje (zastępuje) konkretną osobę - inaczej mówiąc identyfikuje pacjenta; natomiast t nazywa i konotuje (wskazuje poprzez treść) konkretną cechę (symptom), na przykład, “(Siedzący przede mną pacjent) Jan Kowalski jest cierpliwy”.

Zatem schemat ten reprezentuje cztery różne akty mowy: nazywanie, opisywanie, egzemplifikowanie i klasyfikowanie. W stwierdzeniu tym można więc popełnić cztery rodzaje błędów, z których istotne w praktyce okazać się mogą dwa:

Błąd opisywania - wskazuje na to, że nie oceniliśmy poprawnie cechy obiektu, czyli błędnie spostrzegamy pacjenta.
Błąd przyporządkowania - postrzegamy prawdziwie, ale ta cecha nie nazywa się tak jak myślimy, błędnie używamy języka.
Niezwykle interesującym zadaniem byłaby analiza rozmaitych metod rozpoznawania typów pacjentów pod względem szukania „istoty” leku.

Przejdziemy teraz na poziom teorii homeopatii.
Pojawiają się tutaj pojęcia charakterystyczne dla medycyny: zdrowie, choroba, leczenie, lek, siła życiowa. Homeopaci podkreślają, że znaczenie tych terminów odbiega od znaczenia przyjętego w medycynie konwencjonalnej i w języku potocznym. Wiąże się to ściśle z faktem, że obie medycyny stosują w wywiadzie lekarskim dwa zupełnie różne schematy poznawcze. Tradycyjny wygląda następująco:

ZBIÓR DOLEGLIWOŚCI      ETYKIETA       (EW.) ZBIÓR LEKÓW

     (ogólny)                                                      

                                 CHOROBA                                

 Schemat 1

przy czym dolegliwości brane pod uwagę muszą być w pewnym sensie uogólnione (np. prima causa), aby pasowały do etykiety - wszystko co specyficzne i szczegółowe uniemożliwiłoby klasyfikację. Zatem zadaniem lekarza jest znalezienie u pacjenta niektórych symptomów charakterystycznych dla danej jednostki chorobowej, a po ustaleniu jej nazwy przepisanie leku tej nazwie przyporządkowanego. Tradycyjna diagnoza dąży więc do opatrzenia pacjenta etykietą z nazwą choroby, czasem czyni to poprzez żmudne i skomplikowane badania, które nadają całej metodzie rangę naukowości.

Natomiast schemat poznawczy w wywiadzie homeopatycznym ma postać następującą:

ZBIÓR DOLEGLIWOŚCI              LEK HOMEOPATYCZNY

(szczegółowy, zindywidualizowany)                                             

Schemat 2

Uproszczenie to jest możliwe dzięki prawu podobieństwa, a także dzięki innemu pojęciu leku. (Lekiem dla danej osoby jest similimum tzn. potencjonowany roztwór substancji, który u zdrowego człowieka wywołuje symptomy dokładnie takie, z jakimi zgłosił się dany pacjent.) Dlatego w homeopatii nie mówi się o diagnozowaniu. Ewentualne diagnozowanie należało by rozumieć jedynie jako trafne wskazanie leku. Pacjent nie ma anginy, czy nabłoniaka, lecz tylko szereg objawów. Można więc co najwyżej mówić o jego dolegliwościach używając nazwy dopasowanego na zasadzie podobieństwa leku. Pojawia się pytanie, czy zastąpienie nazw chorób nazwami leków, a co za tym idzie zastąpienie podziału pacjentów według jednostek chorobowych ich podziałem według typów similimum nie jest tylko metodologicznie nieistotną zamianą terminów? Ze względu na zasadniczo różne pojęcia choroby i leku stosowane przez obie medycyny, odpowiedź na powyższe pytanie jest negatywna.

Czym jest choroba w homeopatii? Przede wszystkim nie ma właściwie potrzeby mówić o chorobie w tradycyjnym rozumieniu, aby leczyć homeopatycznie. Samo pojęcie, jak widać na schemacie, nie odgrywa żadnej roli w procesie leczenia i dlatego nie zaistniała potrzeba jego dokładniejszego zdefiniowania. Dolegliwości odczuwane i opisane przez pacjenta są brane pod uwagę zarówno w medycynie konwencjonalnej jak i w homeopatii. Jednak w homeopatii wyraz „choroba” nie odnosi się do pojęcia tak abstrakcyjnego jak zbiór symptomów charakterystycznych dla danej choroby - o chorobie mówi się, jako o dynamicznym zaburzeniu życia (…desease itself, that is, the life which is only dynamically deranged and disordered… ) (Introduction, p.9) U każdego człowieka może ono objawiać się inaczej poprzez wiele charakterystycznych dla danej osoby (!) objawów (totality of symptoms). Różnica między obiema koncepcjami choroby jest jaskrawo widoczna w sytuacjach, gdy każdy z chorych jednakowo zdiagnozowanych przez medycynę konwencjonalną otrzymuje inny lek homeopatyczny (similimum), co w oczywisty sposób wynika z zasady podobieństwa. Choroba w homeopatii jest więc zjawiskiem dynamicznym, poznawalnym jedynie poprzez symptomy - człowiek choruje, gdy na dynamiczną siłę życiową działa dynamiczna siła jej przeciwna. Mówiąc językiem bardziej współczesnym, choroba polega na uszkodzeniu procesów samo-regulacyjnych, na zaburzeniu krążenia energii w organizmie. Sam twórca homeopatii używa terminu “choroba” przede wszystkim podejmując próbę opisania i wyjaśnienia sposobu działania leków homeopatycznych.

Brak dogłębnego zrozumienia całej koncepcji procesu chorowania i leczenia zgodnego z tą metodą leczenia, skutkuje często stosowaniem leków homeopatycznych na sposób alopatyczny. W wyniku takich praktyk samo słowo “homeopatia”, tak jak jest dzisiaj używane, stało się dwuznaczne, mianowicie:

“homeopatia1” zachowuje pierwotne znaczenie związane ze schematem 2. zgodne z tradycją wywodzącą się od jej twórcy, (homeopatia klasyczna).

“homeopatia2” reprezentuje schemat 1 wnosząc tam jedynie następującą zmianę:

          DOLEGLIWOŚCI      ETYKIETA       LEK HOMEOPATYCZNY

     (ogólne)                                                      

                               CHOROBA                                

Schemat 3

W nauce jest powszechną praktyką odnoszenie się do nowych pojęć za pomocą „starych” słów w jakiś sposób z nimi związanych. Takie rozszerzenie znaczenia często ma miejsce, gdy słowo już używane obejmuje swym zakresem nowy obiekt, jak np. w przypadku “węgla”, którego zakres wzbogacał się o odkrywane kolejno odmiany alotropowe (diament, grafit, fulleren). Każde rozszerzenie zakresu było uzasadnione tym samym składem chemicznym, który stanowił podstawę chemicznej definicji tego pierwiastka. Warunkiem poprawności rozszerzenia jest właśnie uwzględnienie cech istotnych definiowanych obiektów. W przypadku homeopatii klasycznej istotna jest nie jedna cecha, ale cały zespół logicznie powiązanych i praktycznie sprawdzonych praw i zasad, które wiążą się ściśle ze schematem 2. Tymczasem jak pokazuje schemat 3, homeopatia2 jest rodzajem medycyny konwencjonalnej: bazuje na jej koncepcji choroby, diagnozowaniu i sposobie doboru leku. Samo stosowanie leku homeopatycznego, choć jest warunkiem koniecznym dla homeopatii klasycznej, nie jest wystarczającym, aby takie miano nosić. Zatem z punktu widzenia poprawności definicji nic nie uprawnia do nazwania sposobu uprawiania medycyny według schematu 3 homeopatią.

Nawet z punktu widzenia języka potocznego, który dokonuje swoistych manewrów w celu zapełnienia luk semantycznych oraz skrócenia wypowiedzi, zabieg takiego rozszerzenia znaczenia wyrazu wydaje się podejrzany. Może być potraktowany jedynie jako przypadek katachrezy, gdzie obiekty mają wspólną nazwę: jeden z definicji, a drugi na zasadzie pewnej, w zasadzie nieistotnej relacji, w jakiej pozostaje z pierwszym obiektem. Używając tego terminu w znaczeniu homeopatii2 należało by więc pamiętać, że jest on metaforyczny i z homeopatią klasyczną ma tyleż wspólnego, co głowa człowieka z głową kapusty, noga konia z nogą stołu lub mysz - gryzoń z myszą komputerową.

Wracając do głównego wątku rozważań dotyczących bazowych pojęć homeopatii, proponuję teraz przyjrzeć się pojęciu siły życiowej. Koncepcja siły życiowej, do której odwołuje się Hahnemann, ilekroć próbuje opisać zjawisko choroby, może budzić uzasadnione kontrowersje. Przede wszystkim wiążą się one z zarzutem nienaukowości. “Przyjmowanie istnienia jakiejś zasady, siły życiowej, która decyduje o przebiegu procesów rozwojowych w organizmie, czyli tzw. witalizm jest właściwie stanowiskiem filozoficznym. Sama entelechia bowiem nie podlegając badaniom empirycznym, niczego z naukowego punktu widzenia nie wyjaśnia.” Z drugiej strony jednak, jak przyznaje Ślaga, twierdzenia witalistów są właściwie niefalsyfikowalne i dlatego stale utrzymują się w nauce. Samego Hahnemanna jednak powyższe uwagi nie dotyczą w tym sensie, że naukowość tworzonej przez niego dyscypliny opierała się na danych empirycznych - dokładnych próbach lekowych i wieloletnich obserwacjach pacjentów - a nie na towarzyszących im próbach całościowego i filozoficznego właśnie ujęcia koncepcji zdrowia i choroby zgodnego z tym sposobem leczenia. Wydaje się przy tym, że sam Hahnemann zdawał sobie po części sprawę z niedoskonałości tego pierwotnego dla jego systemu pojęcia. Świadczyć o tym mogą poszukiwania terminologiczne: „siła życiowa” (vital force) staje się „zasadą życiową” (vital principle) ”mocą duchową” (autocracy spiritual power) “ożywiającą mocą o charakterze duchowym” (animating spirit-like power) i samym “życiem”. Najjaśniejszą odpowiedź na pytanie czym jest siła życiowa znajdujemy w jej negatywnych określeniach: nie rządzi się rozumem, wiedzą ani refleksją, może działać jedynie w ramach fizyczności organizmu (“But the vial force, which of itself can only act accordingly to the physical constitution of our organism and is not guided by reason, knowledge and reflection.”) i w zestawieniu z jej przeciwieństwem: niewidoczna, dynamiczna siła życiowa decyduje o różnicy między martwym ciałem a żyjącą istotą (“without this animating spirit-like power the organism is dead” p 10).

Powstaje pytanie, czy sensowne jest stawianie Hahnemannowi zarzutu, że popełnia błąd hipostazownia siły życiowej (np. gdy stwierdza, że ona działa, wywołuje itp). Czy jest to tylko sposób mówienia o niej, czy zakłada się jej istnienie? Poszukując odpowiedzi warto w tym miejscu skorzystać z metody stosowanej przez kognitywistów (np. Lakoff), którzy badając metafory używane w języku odtwarzają całe siatki pojęciowe oraz odkrywają tzw. metafory rdzenne. W homeopatii zdrowie i choroba są konceptualizowane w kategoriach reakcji siły życiowej: (1) Siła życiowa “wpływa na” człowieka (siła życiowa - przyczyna, coś zewnętrznego?). (2) Człowiek, organizm jest zatem “nośnikiem” (pojemnikiem, podłożem) siły życiowej. Siła życiowa “rezyduje” w człowieku (człowiek - dom, miejsce). (3) Siła życiowa “produkuje” (“wyraża cierpienie przez”) symptomy i “zmienia się” w czasie. Powyższy sposób mówienia możemy odnieść do współczesnej (i modnej) metafory komputerowej:

              1          2          3

       input   black box       output

lub metafory behawioryzmu:

       bodziec   organizm       reakcja

Aby w końcu przedstawić adekwatny schemat metafory homeopatycznej:

       czynnik dynamiczny        dynamiczna siła życiowa   symptomy chorobowe

Zwróćmy uwagę na analogie “pionowe”. Obserwacji podlegają jedynie input i output, a na ich podstawie można tylko domyślać się zawartości czarnej skrzynki i wysuwać co do tego hipotezy. Dla Hahnemanna domyślną zawartością byłaby właśnie siła życiowa, bez niej nie zaistniałyby symptomy (jak w martwym ciele).

Przytoczmy dalsze przykłady:

Siła życiowa zmienia się, reaguje, odpowiada, jest jej więcej lub mniej, jest słabsza, silniejsza, zanika, umiera, wywołuje, powoduje.

Na ich podstawie można stwierdzić, że metaforą rdzenną siły życiowej jest proces (słowa powyżej kursywą) pozostałe wyrażenia to przejaw reifikacji, wręcz personifikacji siły życiowej. Natomiast metaforą rdzenną similimum byłaby interpretacja procesu; nie trwanie, ale jego etap, odnotowanie rysów struktury organizmu.

Warto w tym miejscu zauważyć, że Hahnemann w okresie tworzenia podstaw homeopatii miał wybór między koncepcją mechanistyczną a witalizmem. Pojęcie siły życiowej pozwalało na opis jego metody leczenia w sposób bardziej naturalny. Niestety pojęcie to otworzyło bramę nienaukowym interpretacjom wywodzącym się z prądów filozoficzno-religijnych czy nawet ezoterycznych. Niektórzy homeopaci nie potrafili oddzielić tego typu poglądów od wiedzy dotyczącej samej praktyki. Nic dziwnego, że zrodziło się wrażenie, że homeopatia stanowi część tych prądów (np. New Age), a sama w sobie przedstawia jakąś wartość tylko dla “wierzących”. Na szczęście przypadki wyleczonych homeopatycznie zwierząt mogą zawsze stanowić dowód o obiektywnej skuteczności tej metody.

 

3. ZALEŻNOŚĆ LOGICZNO-MATERIALNA

czyli o stosowaniu rezultatów badań logiki w celu poznania własnego przedmiotu i sformułowania norm postępowania.

Racjonalne myślenie i staranny pomiar są to tylko narzędzia, a nie treść pracy, niemniej jednak bez takich i innych narzędzi logiki odkrywanie prawdy zdane byłoby na przypadek. Homeopatia jest dyscypliną pragmatyczną, ale w wywiadzie kluczową rolę odgrywają: język, myślenie i teoria, trzy dziedziny, które są też przedmiotem badań logiki. Świadoma praktyka w używaniu narzędzi logicznych podnieść może skuteczność prowadzenia wywiadu i efektywność uzyskiwania informacji. Ponadto zbliżenie pojęciowe obu dyscyplin i, co za tym idzie, wprowadzenie nowego punktu odniesienia, jakim jest logika, pomoże podjąć metodologiczną analizę podstaw teoretycznych homeopatii.

Poniższe uwagi ograniczają się jedynie do zagadnienia związanego z wpływem języka na poznanie.

JĘZYK
Anamneza jest poznaniem zarówno intuicyjnym, jak i symbolicznym. Dla intuicji obiekt poznania jest dany wprost, a akt poznawczy sprowadza się do oglądu, w języku fenomenologii, “do uzyskania pełnej naoczności obiektu”. Na ile pełna naoczność jest możliwa i niezależna np. od schematów konceptualnych przekazywanych przez język jest sprawą dyskusyjną. Poznanie symboliczne natomiast odnosi się do obiektu poprzez znak - czyli język - i jego istotą jest interpretacja (hermeneutyka). Dzięki interpretacji języka ujawniaja się nowe aspekty obiektu, których nie może dać bezpośredni ogląd. Dlatego, wbrew tradycji filozoficznej, nie należy tu przeciwstawiać tych dwóch rodzajów poznania.

Językiem jako systemem znaków zajmuje się semiotyka; poszczególnym jej działom odpowiadają trzy relacje, jakie zachodzą między znakami językowymi, a: 1) użytkownikami języka 2) tym do czego znak odsyła; 3) innymi znakami językowymi. W procesie rozumienia istotne są przede wszystkim dwie pierwsze relacje, zgodnie z tradycją nazywane odpowiednio: pragmatyczną i semantyczną.

 

Aspekt pragmatyczny
Rozumienie (pacjenta) w węższym sensie związane jest z interpretacją jego wypowiedzi, w szerszym to zdolność wniknięcia w jego motywacje, uczucia i decyzje. Pierwsze jest warunkiem drugiego. Każde może pozostać nieosiągalnym celem, jeżeli nie zdamy sobie sprawy ze znaczenia, jakie dana osoba przypisuje do tego co mówi, a także do tego co się wydarza i co robi. Tak szeroko rozumiane znaczenia w większości przekazywane są poprzez język i są w dużej mierze wspólne dla danej kultury: wiele z nich jest uznanych za pewniki komunikowane pośrednio poprzez słowa i czyny - ludzie nieustannie wykorzystują te złożone systemy znaczeniowe starając się zrozumieć siebie, innych i świat. Pozostaje jednak pewien margines znaczeń indywidualnych, który sprawia, że na przykład osoby obserwujące to samo zdarzenie zinterpretują je zupełnie inaczej. Poniższe rozważania dotyczą różnych aspektów tego różnicowania i częściowo są niestety jedynie postulatami.

Pierwsze pytanie przed którym stoi lekarz dotyczy języka, jakiego powinien używać przy zadawaniu pytań. W sytuacji idealnej dobrze by było wcześniej odkryć, jak rozmówca (pacjent) “sortuje” rzeczywistość, aby w pytaniu nie narzucić mu swoich kategorii poznawczych. Istnieją bowiem subtelne, lecz ważne różnice semantyczne między językami dwóch osób mówiących pozornie tym samym językiem. Na przykład Khun i Feyerabend kładli nacisk na zależność teorii od znaczenia tłumacząc tym, dlaczego ludzie uznający odmienne teorie używają tych samych wyrażeń w różnych znaczeniach. Leon Koj zauważa natomiast, że z jego reguły zmiany znaczenia wynika, że osoby różniące się przekonaniami używają wyrażeń o różnych intensjach i dlatego nie mogą się nawzajem zrozumieć.

Wobec powyższego należałoby dążyć do tzw. kompetencji translacyjnej, czyli zdolności tłumaczenia języka drugiej osoby na swój własny, i dalej na język Materia Medica. Oczywiście, każde tłumaczenie niesie pewne ograniczenie, mianowicie odrywa od pierwotnego systemu odniesień i tym samym znaczenia faktycznie wyrażone ulegają wypaczeniu. Słusznie więc przywiązuje się w wywiadzie lekarskim wielką wagę do zachowania tego, co ktoś mówi bez tłumaczenia, o ile oczywiście dane sformułowania pojawiają się także w charakterystyce leków i o ile słowa, użyte teraz przez pacjenta znaczą to samo, co słowa użyte często wiele lat temu do opisu prób lekowych. Naturalnie, w przypadku języka polskiego poziom trudności powiększa się jeszcze o konieczność tłumaczenia na język obcy.

Lekarz zatem ma w najlepszym razie do czynienia z trzema językami: swoim, pacjenta i Materia Medica; pierwszy wiąże się z opisem, drugi i trzeci z odkryciem. Własny system znaczeń służyć ma do odkrywania systemu znaczeń pacjenta i znaczeń M.M., czyli do interpretacji. Od stopnia przyswojenia sobie czyjegoś systemu znaczeń zależy, czy nasza interpretacja będzie tożsama z jego. Nie da się jednak obserwować czyjegoś systemu znaczeń w sposób bezpośredni, ale jedynie słuchając, obserwując i potem rozumując - przeprowadzając wnioskowania. Rozumujemy na podstawie danych obserwacyjnych - co ludzie robią, jak się zachowują - i na podstawie przesłanek - tego co słyszymy oraz tego co wiemy, czyli niestety naszego, systemu znaczeń. Z powodu tego ostatniego wnioski, do których dochodzimy traktować można jedynie jak hipotezy, które muszą być nieustannie testowane i potwierdzane. Powstaje zatem pytanie jak uniknąć naszego, zbyt swoistego, systemu znaczeń w bazie przesłanek rozumowania prowadzącego do interpretacji? Ponadto, w większości system znaczeń zasadza się na milczących założeniach, z których najbardziej fundamentalne traktowane są jako pewniki, a te są najczęściej przesłankami we wnioskowaniach. Z tego powodu wczucie się w czyjś system znaczeń wymaga również uświadomienia sobie treści jego entymematów, czyli przesłanek milcząco założonych. Dla ilustracji, przytoczyć tu można przebieg eksperymentu przeprowadzonego przez Margalita i Goldbluma nazwanego grą metaforyczną. Polegał on na dopasowaniu cechy do obiektu (np. Gdyby miasto miało kolor, to jaki byłby to kolor?) oraz odgadywaniu nazwy obiektu na podstawie jego metaforycznego opisu. Okazało się, wbrew oczekiwaniom, że nawet stereotypowe skojarzenia, jak zieleni z żołnierzem, mogą doprowadzić do niestandardowych znaczeń: dla jednego ze studentów osobą odpowiadającą temu skojarzeniu był Jezus. Jak wyjaśnił, jedna z przesłanek w jego rozumowaniu dotyczyła nieposzlakowanej opinii, jaką miał o żołnierzach i którą mógł porównać tylko do opinii, jaką miał o Jezusie. W celu uniknięcia nieporozumień należało by poczynić tu założenie o nie podzielaniu żadnych, nawet pozornie oczywistych, przekonań.

Rozumienie więc zasadza się na interpretacji. Powstaje pytanie, jakie są kryteria oceny poprawności interpretacji. W bardziej sformalizowanym ujęciu, termin “system znaczeń” zastępuje się przez “system zdań”, czyli sądów, bowiem do nich można sprowadzić znaczenia. Interpretację, czyli przekład jednego systemu zdań na drugi można wówczas w sposób jasny przedstawić jako pary zdań, jedno z języka interpretowanego, drugie z języka własnego i poddać je ocenie. Pierwszą rzeczą, która rzuci się w oczy jest ilościowa zgodność, czyli proporcja jednego systemu zdań do drugiego zwana zasięgiem interpretacji. Informuje on jak dużą część systemu interpretowanego udało się objąć tłumaczeniem. Dążenie do jak najobszerniejszego zasięgu interpretacji czasem może kolidować z drugim warunkiem poprawności - naturalnością. Przekład powinien być naturalny w tym sensie, że znaczenie pierwowzoru jest w największym możliwym stopniu zachowane w przekładzie. W przypadku zdań niejednoznacznych i niedookreślonych szczególnie wyraźnie rysuje się konflikt między powyższymi kryteriami. Zachowaniu rozsądnej równowagi może pomóc zastosowanie dodatkowego kryterium Pareto: interpretacja jest optymalna, gdy żadnego z jej parametrów nie da się poprawić nie pogarszając jednocześnie drugiego.

Czasami ustalenie najlepszego sposobu rozumienia, czyli największej naturalności, wymaga konsultacji językowej (odwołania się do innych użytkowników języka). Jest to kryterium pragmatyczne, zewnętrzne w stosunku do samego systemu w tym sensie, że nie stanowi go żadna konkretna własność systemu a jedynie konwencja językowa. W tym samym celu można zbadać, która z wersji przekładu jest bardziej spójna z innymi zdaniami systemu (z przekładem całej wypowiedzi pacjenta). Spójność jest kolejnym czynnikiem decydującym o jakości interpretacji. Ogólnie spójność systemu jest tym większa (a tym samym interpretacja tym lepsza) im więcej zdań systemu to tezy wtórne, czyli zdania wynikające z aksjomatów systemu. Tu należy zwrócić uwagę na wybór aksjomatów, czyli tez pierwotnych nie dowodzonych. Wybór ten powinien być w maksymalnym stopniu naturalny, to znaczy, jeżeli jakieś zdanie uznane jest za aksjomat w systemie interpretowanym - czyli przez pacjenta - to za aksjomat powinno zostać uznane zdanie odpowiadające mu w interpretacji lekarza.

Tylko gdy zbiory tez pierwotnych w obu systemach są zdaniami korespondującymi ze sobą można spodziewać się, że wnioski które na ich podstawie wyciągnie lekarz będą pokrywać się z wnioskami pacjenta. Czy do tego jednak należy dążyć w wywiadzie homeopatycznym? Czy nie powinno się raczej postulować anty-naturalizmu pod tym względem? Najczęściej bowiem za przesłanki rozumowania (czyli tezy pierwotne) służy lekarzowi zupełnie inny zbiór zdań niż pacjentowi. Wynika to głownie z zasadniczej nieznajomości zasad leczenia homeopatycznego u pacjentów, którzy myślą w kategoriach medycyny alopatycznej i zgodnie z nią referują swój stan i nawet są skłonni odczuwać poprawę. Lekarz homeopata i jego pacjent wybierają zatem inne cechy jako poszukiwane wskazówki do dobrania leku i wydaje się, że w większości wypadków postulat zachowania tożsamości aksjomatycznej wręcz nie powinien tu być spełniony. Ponadto, każdemu wnioskowaniu towarzyszą tezy brane spoza systemu interpretowanego i znów najczęściej tezy te w przypadku pacjenta są zupełnie odmienne od tez uznawanych w homeopatii. Tutaj w grę wchodzą różnice w pojmowaniu zdrowia i choroby, diagnozowania oceny poprawy czy pogorszenia i wiele innych. Kolejny parametr interpretacji logicznej, siła teorii, i dążenie aby była ona jak najsłabsza zatem znowu nie powinno być spełnione.

Aspekt semantyczny
Relację języka do rzeczywistości opisuje się za pomocą pojęcia prawdziwości. “Zdanie jest prawdziwe, gdy jest tak jak ono głosi.” Takie zdanie, o którym można orzec czy jest prawdziwe czy fałszywe nazywa się zdaniem w sensie logicznym i o takich zdaniach będzie tylko mowa poniżej. Lekarz homeopata dąży do poznania prawdy tj. zbioru zdań, co do których prawdziwości jest przekonany. Natomiast nie można oczekiwać, aby wszystkie wypowiedzi pacjenta były zdaniami w sensie logicznym. Niedbałość, chaotyczność mowy, błędy logiczne, nawet naturalne w dialogu skróty, wszystkie one prowadzą do niezrozumienia (błąd niezrozumiałości), do nieporozumienia (np. w wyniku wieloznaczności wypowiedzi) i, co gorsza, mogą uniemożliwić ustosunkowanie się do wartości logicznej wypowiedzi, czyli orzeczenie czy wygłoszone zdanie jest prawdziwe czy fałszywe. Oczywiste jest, że wartość poznawcza takich wypowiedzi jest znikoma, nie mogą też one stać się przesłankami żadnego rozumowania. Stąd postulat doprowadzania każdej informacji (wypowiedzi przekazującej informację) do postaci zdania w sensie logicznym. W praktyce wiąże się to często z koniecznością poprawienia językowych błędów, a w przypadku, gdy okaże się to niemożliwe uznania, że taka wypowiedź nic nie wnosi do analizy i należy ją wykluczyć. Wobec tego istotna jest praktyczna umiejętność odróżniania zdań w sensie logicznym od innych wypowiedzi.

Z wartością logiczną zdania wiążą się dwa zagadnienia: z jednej strony nasze przekonanie co do prawdziwości bądź fałszywości zdania jest w praktyce stopniowalne - mówi się więc o stopniu przekonania co do prawdziwości zdania; z drugiej strony sposoby dojścia do tego przekonania różnią się między sobą co do wiarygodności. Niektóre sposoby np. poznanie naoczne, za pomocą zmysłów (przy założeniu, że towarzyszą temu normalne warunki i sama osoba poznająca również znajduje się w stanie normalnym uznać należy za najpewniejsze. Całkowicie pewne, ale na mocy umowy (definicji), są zdania ustalające lub odwołujące się do znaczeń terminów. Powszechnie za pewne uważa się też stwierdzenia wsparte autorytetem naukowym (tzn. naukowców), chociaż jak pokazały dzieje nauki, prawdziwość takich twierdzeń zależy od teorii, w ramach której są one głoszone więc stan ten może ulec zmianie wraz ze zmianą teorii. Pośrednią kategorię zdań stanowią zdania będące uogólnieniami indukcyjnymi. Rozumowanie indukcyjne jest całkowicie pewne, tzn. możemy być w 100% pewni, że wniosek otrzymany na podstawie takiego rozumowania jest prawdziwy, tylko wówczas, gdy przebadane zostały wszystkie możliwe przypadki. W przeciwnym razie istnieje tylko prawdopodobieństwo prawdziwości wprost proporcjonalne do ilości przypadków rozważanych. (Uwaga: próby lekowe nie są stuprocentowymi uogólnieniami indukcyjnymi.)

Język nie tylko opisuje rzeczywistość, ale też ją tworzy - sortuje, narzuca swoje kategorie. Przykładowo, przywykliśmy wyodrębniać w świecie pewne przedmioty jako całości, nadajemy im nazwy i w ten sposób grupujemy wyodrębnione elementy. Jednak nie wiadomo, czy taka jest rzeczywista ontologia naszego świata. Badania lingwistyczne pokazują, ze różne kultury niejednakowo postrzegają obiekty. Literatura obfituje w przykłady: od licznych rodzajów śniegu Eskimosa, poprzez język Indian Hopi opisany przez Whorf’a, aż do pewnego plemienia na Wyspach Karaibskich, którego członkowie uważali się za krokodyle (członkowie plemienia i krokodyle należeli do tej samej kategorii pojęciowej). Jak dowodzi Watts, na przykładzie języka chińskiego, status rzeczy może pochodzić z konwencji językowej, a niekoniecznie z obiektywnego świata zewnętrznego. Teza relatywizmu językowego stojąca za tymi przykładami głosi, że złudne jest przekonanie, że ludzie przystosowują się do rzeczywistości zasadniczo bez użycia języka; świat realny jest w znacznym stopniu budowany nieświadomie na podstawie nawyków językowych grupy. Nawet jeśli nie zgodzimy się z nią w tak radykalnym sformułowaniu, to rodzą się wobec niej dwa pytania: Do jakiego stopnia język decyduje o naszym poznaniu rzeczywistości oraz, czy w ramach tej samej grupy językowej rzeczywiście nie zachodzi niebezpieczeństwo nieporozumień wynikających z pozornie drobnych różnic językowych? Pierwsze pozostaje właściwie bez odpowiedzi - może co najwyżej czujność poznawczą. Poniżej próbujemy znaleźć odpowiedź na drugie pytanie na przykładzie dwóch pojęć stosowanych w homeopatii: warstwy i miazmy.

Wybór terminów, za pomocą których odnosimy się do badanej dziedziny może być dwojaki. Można wprowadzić terminy projektując ich znaczenie, np. w ten sposób wprowadzil Hahnemann nazwę ‘miazma’. Można też posłużyć się metaforą, np. warstwa. Oba terminy odnoszą się do tego samego obiektu poznawanego, ale każdy w inny sposób.

Warstwa to nie jest coś, co realnie istnieje u jakiegokolwiek pacjenta, lecz jest to (znów) sposób mówienia. Zamiast twierdzić, że warstwy są stopniowo odkrywane, czy tez stopniowo się ujawniaja, można powiedzieć, ze pewne cechy (symptomy) są stopniowo odkrywane czy też ujawniaja się. Chociaż status ontologiczny cech jest zagadnieniem dyskutowanym, dogodnie jest tu przyjąć, że cechy nie istnieją same w sobie, lecz jedynie istnieje osoba, która je ma, czy ujawnia. Zatem warstwa to pojęcie, które nie odnosi się do istniejącego przedmiotu. Kotarbiński stwierdziłby, że jest to w tym przypadku nazwa pozorna i przypisywanie istnienia temu co ona oznacza jest błędem hipostazowania. Używanie takich terminów, oczywiście bez hipostazy tzn. bez założenia, że to o czym ona mówi istnieje, jest jednak zasadne. Pełnią one funkcję metafory-modelu (wg Blacka). Model jest to taki sposób mówienia, który łączy dwie oddzielne dziedziny “relacją kognitywną“. Używa się języka jednej dziedziny jako soczewki do zobaczenia innej dziedziny. “Warstwa” jest zatem sposobem mówienia - metaforą, która umożliwia caly szereg skojarzeń np. obierania, odkrywania czegoś nowego w miarę posuwania się w głąb itd. Jest pojęciem epistemologicznym - odnosi się do etapów procesu poznawczego - a nie ontologicznym, ponieważ nie odnosi się, ani dosłownie ani metaforycznie, do bytu. Z każdym modelem wiąże się pewne ograniczenie, tak jak soczewka pozwala nam zobaczyć coś w jeden określony sposób. Wadą użycia pojęcia warstwy wydaje się być to, że wiąże się z nim niezależny od lekarza limit poznawania podyktowany wpisanym w warstwowość uporządkowaniem, które z drugiej strony patrząc, stanowi o atrakcyjności tego modelu. Od tej wady wolny jest sposób mówienia Hahnemana: zakłada jedynie limit postrzegania lekarza, który odkrywa symptom po symptomie, aż zarysuje się obraz dysharmonii (postrzeganej pewnym sensie jako harmonii) - miazma.

Katedra Logiki, Universytet Łódzki, e-mail: Rybarkiewicz@wp.pl

Zobacz także